Czytałam sobie grzecznie Nocarza, robiłam pełne podziwu "uuu" nad świeżymi pomysłami Madzika, a tu bum - niespodziewajka. Chodzi mi o wątek podróży Wesołej Drużyny Vespera do obcych landów. Scenografia i to, co się w niej wyprawiało, egzekucje i insze szykany, ciut pompatyczne ceremonie... Powiało mi tradycyjnym gotykiem, wampirostwem z angielską nutką. Nie zaliczam tego do zgrzytów i nie narzekam, raczej dziwię się. Nastrój przestawił się na inny tor, a wolałam ten wcześniejszy, nowoczesny, choć osobiście gotycyzm uwielbiam

