Jeśli ktoś bardzo chce, to może mieć legalnie broń palną - wystarczy, że oryginał został wyprodukowany przed 1850 rokiem. Z tego co mi wiadomo, są modele dość niezawodne wyprodukowane krótko przed tą datą. Jeśli ktoś się lepiej na tym zna (Vorevol? coś kiedyś opowiadałeś mi o bractwie kurkowym...) prosiłbym o uzupełnienie tej kwestii.
Co do pozwolenia na broń - jestem za tym, by broń była powszechnie dostępna. Bandyci, jeśli chcą, i tak mogą ją mieć bez większego problemu. Części do broni maszynowej można dostać na przykład na Allegro (jakiś dziennikarz tak RKM złożył), a całe Kałachy (ale to już nielegalnie) na bazarach na wschód od Wisły. Widzę jednakże kilka problemów z tym związanych:
1. Używanie broni wymaga regularnego szkolenia, oswojenia się z nią. Widze to wyraźnie ćwicząc mieczami - początkujący albo są zbyt śmiali (jestem maczo, niech dziewczyny mnie zobaczo), albo zbyt nieśmiali (to tym można krzywdę zrobić...). To samo jak ktoś dostanie replikę ASG - albo nabożny lęk, albo zabawa w gangstę. Podejrzewam, że z bronią palna byłoby to samo, a wtedy o wypadek łatwo. Tymczasem w Polsce, jak to zauważyli przedmówcy, nauczyć się strzelać z broni jest diabelnie trudno. Pomijając już koszta, to ilość strzelnic w Polsce jest stanowczo zbyt mała (może stąd tak wysokie ceny).
2. Polskie prawo karne wymaga kompletnego przeorganizowania. Zwłaszcza zmiany pojęcia 'dostosowania środków obrony do zagrożenia' oraz pojęcia napastnika. Kumpel miał sprawę, bo jak z przepustki wyszedł, pięciu dresów go napadło, a on nie poczekał na ich cios (bo to pewnie byłby jego koniec), tylko spuścił im wpierdol pierwszy. Oskarżyli go, że on tych pięciu napadł... A teraz wyobraźcie sobie, że koleś wyrywa wam torbę, wy wyciągacie broń, ostrzegacie o strzale, on ucieka dalej... a potem oskarża was o postrzelenie - i pewnie by wygrał w polskim sądzie.
3. Trzeba oswoić ludzi z bronią. Obecnie widok pistoletu powoduje więcej niż tylko szybsze bicie serca (wiem, bo czasem z nim jeżdżę i obserwuję reakcje), a podejrzewam, że gdyby ktoś go użył na ulicy, to wybuchłaby panika. Nie mówiąc już o tym, że niektórzy napadnięci, gdyby mieliby użyć broni przeciw napastnikowi, to większość prawdopodobnie nie byłaby w stanie - nawet pomimo nauczenia się strzelać.
4. Kiedy ktoś potrzebuje broni, to bardzo ciężko mu ją uzyskać. Nie wynika to jedynie z wysoko postawionej poprzeczki przez prawo. Także komisje nie są skore do wydawania pozwoleń. Nie wiem czym się przy tym kierują, ale podejrzewam, że złagodzenie przepisów nie zmieni tego nastawienia zbyt szybko.
A że jakiś bandzior może wyciągnąć do mnie broń na ulicy? Mała szansa. Raz, że za użycie pistoletu dostanie automatycznie niemal pewny wyrok z wyższej półki. Dwa, że koszt takiej zabawki liczy się w czterocyfrowych kwotach, a to nie jest mały wydatek dla dresa z bramy. Trzy, najprawdopodobniej napadnięty (w tym wypadku ja) albo ktoś z otoczenia będzie miał broń i nie będzie bał się jej użyć - kto wtedy zaryzykuje napad?
A tu wypowiedź
Janusza Korwina-Mikke. Nie ze wszystkimi jego poglądami się zgadzam (na przykład nie podoba mi się jego antysemityzm), ale akurat tutaj mamy podobne zdanie...