Odnalezienie stosownych fragmentów w książkach zajęło mi pięć minut, nie wiem ile przepisywanie. W pełni poświęcam się renegackiej Sprawie, mam nadzieję, że szybko awansuję, jak już zostanę przyjęta^^
Falk pisze:Czyli Cichowąż jest OK, bo ofiara nie znała oprawców?
Wydaje mi się, że jest lepiej, kiedy ich nie znasz.
W kwestii honoru. Mam cytat:
„Vesper z powrotem opadł na łóżko. Honor Nocy... To pojecie, niegdyś całkowicie mu
obce, wciąż nabierało coraz wiekszego znaczenia. Kiedy był człowiekiem, najważniejsze, co
mógł utracić, to życie. Wiedział, ze ma mało czasu i nie jest pewien dnia ani godziny... Ale
teraz zaofiarowano mu szanse na wieczność i z każdym dniem przekonywał sie, że w istotny
sposób pozmieniały mu sie priorytety. Nie chciałby spędzić tych setek lat sam na sam ze sobą,
jeżeli miałby sie nie lubić..”
Nocarze jako obrońcy ludzkości? Przypominam, że to pomysł Ultora, a jak z realizacją?
„Krew rozbryznęła mu się po twarzy, mundurze i rękach, zadrżał pod jej silnym, obezwładniającym zapachem. Kły wysunęły mu się natychmiast, niczym zwierzęciu znęconemu
wonią polowania. Nocarz machinalnie podniósł okrwawione palce do ust, opamiętał się jednak,
drżąc na całym ciele. Podszedł szybko do kolejnej ofiary, wycelował, nacisnął spust.
A potem jeszcze raz. I jeszcze.”
Nie ma to jak pozbycie się świadków. Kolejny przykład, „obrony ludzkości” i przy okazji okrucieństwa:
- „No cóż - burknął Lord, wyraźnie zły. Jeżeli ci się tak bardzo spieszy z załatwieniem
tej sprawy, zabijemy go od razu. To nam rozwiąże problem dosyć skutecznie. Może być?
Nocarz pochylił natychmiast głowę.
- Poczekamy - stwierdził pokornie. - Wybacz, Panie.
- Nie ma sprawy - odparł Ultor i wyszedł z sali szybkim krokiem.”
Okruszka potraktowałam tu jako reprezentanta ludzkości. Nie wiem, kogo nocarze chcą bronić, skoro zabijają tych, którzy za dużo wiedzą, dobijają ofiary Renegatów, a ich Lord:
„- Jak się gówniarz tak postawi Lordowi, będzie po nim - westchnął Fulgur. - Zero dyscypliny
w tym człowieku. Szkoda by było, bo potrzebujemy nowych nocarzy. Zresztą jeszcze
zobaczymy, może młody da się wychować, zanim będzie za późno... Dla niego, oczywiście.
- Zastanawiałeś się kiedyś, czym się właściwie kieruje Ultor, podejmując decyzje? -
mruknął Vesper w zamyśleniu. - Zabija wszystkich... Ale swoja krew daje tylko niektórym.”
Zabija wszystkich? Nawet tych, którzy nie chcą zostać wampirami? Morderca! Ciekawe jak dojdzie do jego wymarzonego Pojednania, jeśli ludzie dowiedzą się o zabijaniu niechcianych świadków? Co różni nocarzy od Renegatów? Tylko sposób odżywiania.
Nocarze jako obrońcy pozostałych Rodów? Wolne żarty. Ród Wojowników za panowania Ultora nie spełnia swoich obowiązków.
„- Watykańscy to nieszkodliwi fanatycy - rzucił, utrzymując spokój z
wyraźnym wysiłkiem. - Jest ich niewielu. Wierzą, że złe wampiry istnieją i
trzeba z nimi walczyć ze wszystkich sił. Prawdziwy Watykan nie chce mieć
z nimi nic wspólnego.”
A Moonwalker i zabita Winorośl? Watykańscy są według niego nieszkodliwi? Niech się zastanowi nad celami Rodu, bo skoro jest Lordem odpowiada za postępowanie nocarzy, którzy nie dość, że nie potrafią obronić przed watykańskimi, to jeszcze nie widzą problemu. Ba! On też go nie widzi.
Przykład niepotrzebnego okrucieństwa:
„- Skoro nalegasz... - odwarknął tamten, nie panując już nad zdenerwowaniem. - Potraktujemy cię dokładnie w ten sam sposób! Nidor się tym zajmie, ma niejaką wprawę, wierz mi!”
Po co były te groźby? Niepotrzebne i okrutne. Grozi, że Vespera będzie torturował przyjaciel? Gnida to za lekkie określenie, twórca tematu nie znał mocniejszego? Może trzeba coś podpowiedzieć?
Zdrajca!
Zdradził dawnego podwładnego, chciał, żeby Vesper zginął:
„- Śpieszyłem się... Śpieszyłem się tyle, ile trzeba, w sam raz.
- W sam raz, by zobaczyć, jak to ja go prawie zabijam, nie on mnie! Dopiero wtedy raczyłeś się pojawić! - krzyknął Vesper, czując, jak znów oplatają go Wężowe sploty wściekłości. - I chyba najchętniej zabiłbyś mnie od razu, bez jakichkolwiek przesłuchań! Ale co wtedy powiedziałbyś
Kapitule? Jeden taki numer już przeszedł z Attagenem, bardzo się starałeś, żeby nie wyciągnąć z niego więcej niż trzeba! Za drugim razem ktoś mógłby nabrać podejrzeń, Lordowie nie są głupi. Swoją drogą, dziwne, że jeszcze nie podejrzewają...
- Nie mają dowodów - przerwał mu tamten zdławionym głosem (...)”
„- Zaufaj mu, zaufaj swemu Panu, tak mi mówiłeś? - Vesper odwrócił się do nocarza, zaczął mu krzyczeć prosto w twarz. - Bo Ultorowi można zaufać zawsze i wszędzie?! Gdyby mnie przywiózł Kapitule, wyciągnęliby ze mnie wszystko! Imiona, nazwiska, kontakty, adresy... Renegaci nie przetrwaliby piętnastu minut. Ale nie przesłuchał mnie, nawet dotąd. I
wiem czemu. By Aranea nie dostała się pod miecz! - Przerzucił wzrok na Ultora. - Ścinasz zdrajców na Galerii Hańby, a sam zasługujesz na to najbardziej!”
Zdradził Araneę:
„- Zdradziłem ją najpodlej, jak potrafiłem, i oskarżyłem o zdradę -
wyszeptał Lord spomiędzy palców. - Poświęciłem dla Sprawy. Żeby poszła
do piekła. Sprzątać. Zrobić to, co trzeba. Dla Sprawy.”
Ultor miał zabić Araneę, ale nie potrafił tego zrobić. To już było skomentowane wcześniej, więc nie będę powtarzać, niech cytaty mówią same za siebie. Zawahał się w ostatniej chwili i zdradził Sprawę. Nie dość, że jest zdrajcą, to jego konsekwencja kuleje:
„- Aranea jest... - wydukał Nidor w oszołomieniu. - Jest całkiem niewinna...
- Ależ skąd, jest winna! - krzyknął Ultor z rozpaczą. - Winna jak diabli! Przecież jednak zaczęła zabijać! - Machnął ręką w kierunku Vespera. - Chciałem, żebyś ktoś jej tam pomógł, ktoś z naszych. Musiała tam być cholernie samotna.
- Była - potwierdził generał renegatów schrypniętym głosem. - Była.
(...)
„ - Wierzyliśmy z Arą, że stworzymy nowy świat. Zapytał mnie, czy jestem pewien. Czy będziemy gotowi poświęcić się zadaniu całym sercem. Przysiągłem. Za siebie i za nią też. A wtedy on wydał ten rozkaz! Przez kolejne czterdzieści lat kochałem ją jak wariat, wiedząc, że kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy będę musiał... Musiał...
Powolnym ruchem przesunął dłonie do skroni. Wpił palce w skórę, znacząc na niej krwistoczerwony ślad.
- Ale ja... Nie zabiję jej - dodał szeptem po chwili. - Nie mogę. Nie umiem. - zdusił głos, jakby chciał powstrzymać narastający w gardle krzyk.
Vesper roześmiał się. Głucho, cynicznie.
- Więc przybiegłeś po pomoc - wycedził z wolna. - Obudziłeś Ukrytego pod pierwszym lepszym pretekstem: Panie, oto biedny mały Vesperek, ulituj się nad nim, proszę. A skoro już masz dzisiaj dzień dobroci dla wampirów, to może jeszcze dałbyś radę zrehabilitować moją drogą Araneę?- Prychnął wzgardliwie. - Coś mi się zdaje, że zamiast przejawów wielkiego miłosierdzia dostaniesz wielkie lanie za zawracanie Ukrytemu głowy podobnymi pierdołami. Ale cóż, rozumiem: tonący brzytwy się chwyta. - Przerwał, odwrócił twarz ku ścianie.”
Rozmowa Ultora z Ukrytym:
„- Ale przecież ona... - Ultor ruszył do Aranei, stanął za jej plecami.
Wyciągnął dłonie, jakby chciał pochwycić jej ramiona, ale nie odważył się, opuścił ręce bezradnie. - Przecież wiesz, że ona...
- Zdradziła Sprawę! Znów pije naturalną, ludzką krew!”
yuki pisze: jakie to ma w omawianej sytuacji znaczenie? czy to, że są międzynarodówką oznacza, że łatwiej ich zniszczyć?
Narodu czy państwa polskiego nie da się porównywać do Rodu, bo my w czasach zaborów, jak to kiedyś określił mój nauczyciel: „mieliśmy państwo w kulturze ( w języku, religii, literaturze)”, a w czasach okupacji działało Państwo Podziemne. Analogia do Renegatów jest dla mnie niezrozumiała, bo jako międzynarodówkę nie łączy ich język ( Chyba, że łacina? Inne wampiry, też się nią posługują, więc to nie odróżnia Renegatów), literatury nie tworzą, nie mają religii, jak już to filozofię – ludzie stoją niżej na drabinie żywieniowej od wampirów. Renegaci są Rodem, to znaczy, że potrzebują pieniędzy, pożywienia, miejsc zakwaterowania... Gdyby Aranea została zmuszona do wyjawienia informacji o kontach, fabrykach krwi i kryjówkach... Zaraz! Nie musiałaby tego nawet wyjawiać, przecież Ultor wiedział, gdzie jest jego kochanka, więc atak zakończyłby się znalezieniem różnej dokumentacji, którą Lord Renegatów posiadała... Hipotetyczna sytuacja: całe ( albo duża część) zaplecze Renegatów zostaje zniszczone. Jeśli nocarze byliby szybcy zdołaliby zabić lub złapać wielu Renegatów, przesłuchania ujawniłyby kolejne kryjówki. Pozostali chowaliby się jak szczury ( przepraszam swój przyszły Ród za porównanie, ale to prawda), ale gdzie? W kryjówkach słabo przygotowanych, wyszukiwanych na szybcika, a więc niepewnych. Część podjęłaby walkę z góry skazaną na porażkę. Do tego byliby pozbawieni dostaw z Domu Krwi. Jak na moje oko za często zapominacie, że w wojnach mają swój udział nie tylko żołnierze ( Przywódcy naszych powstań też o tym zapominali, więc to może wada narodowa?). Nocarze też mają swoje zaplecze, tylko legalne ( pieniądze od Bankierów, krew od Żywieniowców itp.). Legalne wampiry, które mogły się wahać, nagle stwierdziłyby, że ryzyko jest za duże, a nawet jeśli nie, to Renegaci nie byliby już zorganizowani. Raczej nie mieliby możliwości dalszego werbunku, a tych którzy dołączyliby z własnej inicjatywy, byłoby chyba niewielu. Co prawda, to mogłoby stanowić pewne ryzyko dekonspiracji, ale skoro liczą się ludzie, to chyba warto byłoby spróbować?
Co łączy Ród? Lord! Gdyby Ultor został przyjęty do Renegatów, nocarze znaleźliby się w dziwnej sytuacji: twórca propagandy antyrenegackiej zostaje Renegatem. Co mają zrobić wierne pieski? Czują się źle bez Pana, a część miała już przecież wątpliwości!
„ Każdy z nas niejednokrotnie się zastanawiał, czy aby renegaci nie maja racji. Ale jak na razie wszyscy ciągniemy ten wózek. I nikt się póki co nie rozmyślił. A że masz wątpliwości, cóż, to normalne. Ja też je mam... czasami.”
Czyli co? Część nocarzy przeszłaby na stronę Renegatów, część zostałaby po drugiej stronie, ale miałaby wątpliwości większe niż kiedykolwiek wcześniej. Byliby wojskiem, którego morale upadły. Wszystko zależałoby od następcy Ultora na stanowisko Lorda Wojownika. Mamy jakiegoś kandydata? Nie? To klops. Renegaci wygrywają, całe wampirze społeczeństwo pobiegnie ku księżycowi nowego świata^^