Wcześniej pisałeś o przyczółku magnuszewskim, i związanej z nim rzekomą wolną drogą ku pomocy mordowanej Warszawie. A z tymi desantami w samej stolicy to też nie do końca tak jak piszesz. Armia Czerwona wkroczyła na Pragę (dla niezorientowanych: to prawobrzeżna część Warszawy) 13 września. Niemcy uczcili ten fakt wysadzając wszystkie mosty na Wiśle. Wiadomo, desant bez żadnego mostu na podorędziu, przy ostrzale wrogich dział, to mimo wszystko średnio bezpieczne przedsięwzięcie. 15 września, czyli w dzień całkowitego oczyszczenia Pragi z Niemców, pierwszy zwiad Berlingowców przybył na lewą część miasta. Przez szereg kolejnych dni lądują tu także inne jednostki sił LWP i [sic!] Armii Czerwonej, w sumie około 3000 żołnierzy. Utworzą oni dwa przyczółki, pierwszy w okolicach mostu Poniatowskiego (19 września), a drugi na Czerniakowie (17 września) Nie wiem jak z tym pierwszym, grunt że ten drugi padł dopiero prawie tydzień później, 23 września. Nieprawdą jest też że sowieckie armaty zamilkły całkowicie, nie wspomagając powstańców. 22 września bombowce i artyleria radziecka wykonały szereg uderzeń na obsadzone przez Niemców pozycje, lotniska, Dworzec Gdański, Cytadelę.Dexter pisze:Esh, nie myślałem o Warce, ale o kilku desantach, które wojska Berlinga wykonały w samej Wa-wie. Niestety, jak już wspominałem, pozbawione wsparcia artylerii, zostały szybko odparte. No i była to zaledwie garstka - główne siły spokojnie czekały na Pradze.
Co do dywizji pancernych, to czołgi raczej mają problem podczas walk w mieście. Ponadto sowieci nie musieliby zdobywać wielu domów i uważać na partyzanktę, bo ta byłaby po ich stronie i lwią część pracy zrboiłaby sama (jakby dać im broń). Niemniej polityka robi swoje... tak więc możemy sobie dywagować 'co by było gdyby', ale niestety nic tym nie zmienimy. Bo Stalin nawet przy 100% pewności sukcesu wojsk by nie pchnął naprzód.
Pod Studziankami powinniśmy mieć o jednego Rudego 102 więcej - w parze wymietliby cała dywizję jednym szturmem.
Dodam jeszcze małą ciekawostkę, bojowe dowództwo powstania, z generałem Monterem na czele, rozważało możliwość kapitulacji już 9 września. I może nie byłby to taki głupi pomysł, uniknęlibyśmy dalszego bezsensownego rozlewu krwi. Krótkowzroczność polityczna KGAK i wkroczenie na przedpola Pragi pierwszych jednostek radzieckich 11 września, przekonało naczalstwo o potrzebie kontynuacji działań w stolicy.
Główne siły radzieckie rzeczywiście stały na Pradze, jednak przerzucenie przez rzekę kilku batalionów to żaden problem, natomiast przeprawienie wielu dywizji, z resztą wykrwawionych i zmęczonych trwającą od lipca ofensywą może przysporzyć kłopotów. Pamiętaj że powstanie upadło 3 października, Rosjanie wkroczyli do stolicy 17 stycznia następnego roku. To chyba o czymś świadczy, prawda?
Co do braku broni, panie, jakbyśmy mieli broń w 1939 to nie trzeba by było gonić Niemców z Polski. Gdyby Powstanie Kościuszkowskie byłoby lepiej wyposażone w broń palną, a nie tylko w modlitewniki, uniknęlibyśmy być może 123 lat niewoli. Gdyby Powstańcy Warszawscy prócz wysokiego morale mieliby 1 sierpnia broń w rękach i kieszenie pełne amunicji być może historia potoczyłaby się inaczej.
Może by była inna, możemy sobie tylko pogdybać.
Dex, jakbyśmy mieli dwa takie czołgi mieli jak Rudy 102, wraz z załogą oczywiście, to nie tylko bój o Studzianki, ale byśmy sobie sami tą wojnę wygrali