Po przeczytani "Renegata" odczuwam ogromny niedosyt (czyli OK - tak właśnie powinno być
). Książkę czyta się jednym tchem, a czytelnik śledząc wybory dokonywane przez Vespera odnosi wrażenie, że znalazłszy się w podobnej sytuacji, postąpiłby identycznie/podobnie. Podjąłby takie same decyzje (ofcorz mówię w swoim imieniu, chociaż myślę, że wielu by się pod tym podpisało).
Ciekawie są przedstawione relacje między poszczególnymi postaciami. Dobrze się stało, że Vesper boryka się z różnymi problemami, że ma rozterki , że nie jest ukazany jako bohater bez skazy. Nadaje mu to głębi i pozwala czytelnikom utożsamiać się z nim. W końcu każdy z nas ma jakieś wątpliwości...
Co ciekawe, o ile czytając "Nocarza" odnosiłem wrażenie, że Ultor i jego podwładni ukazują jedyną słuszną drogę, o tyle podczas lektury "Renegata", mój punkt widzenia zmienił się diametralnie. Nie dostrzegam już u renegatów, tego zła, którego symbolem, przecież byli w części pierwszej. Oczywiście, nie jestem zwolennikiem absolutnej anarchi, ale dobrze jest móc być indywidualistą a no i jeszcze należy dodać, że preferuję być panem swojego życia, niż bezwolnym narzędziem w cudzych rękach.
Przyznaję się bez bicia, że książka parę razy mnie zaskoczyła, trzymała w niepewności, na przykład sen Vespera - ten w którym z przerażeniem dowiaduje się, że jest na powrót człowiekiem - dopóki trwał nie byłem pewien, czy nie jest czasem prawdą.
Teraz pozostaje mi z niecierpliwością czekać na "Nikta", ciekaw jestem jak rozwiążesz te wszystkie wątki.
Ps Jeszcze jedna rzecz mnie ciekawi, mianowicie na okładce "Nocarza" jest nieśmiertelnik z wiadomym napisem, na okładce "Renegata", ów nieśmiertelnik jest złamany/pęknięty, a moje pytanie co będzie na okładce "Nikta"? Może nic?